Subscribe RSS
 
  • HOME
  • ENERGY
    • PASJE
    • PODRÓŻE
    • SPORTY
  • RELAX
    • FILM
    • KSIĄŻKA
    • MUZYKA
    • TEATR
  • FRESH
    • BEAUTY EXPERT
  • SENSITIVE
    • REFLEKSJE
    • ROZWÓJ
  • ELEGANCE
    • STYL
    • TRENDY
    • IKONY MODY
    • BLOGI
  • MEN
    • STYL ŻYCIA
  • TESTING
    • KOSMETYKI
    • HIGIENA
    • MODA
    • GADŻETY
  • COOKING
  • BLOG
  • KONKURS
  • SPECIALLY
  • ACTION

Autor: Joanna Jasińska


Kto pyta nie błądzi… – autocoaching krok po kroku

2012/08/14 Wprowadzony przez Joanna Jasińska pod ROZWÓJ, SENSITIVE
4 komentarzy
Kto pyta nie błądzi...

Autocoaching krok po kroku x 10...

W trakcie jednego ze szkoleń, w którym brałam udział jako uczestnik zaproponowano pewne ćwiczenie. Polegało na tym, aby w jakimś sobie znanym celu, dowiedzieć się w krótkim czasie jak najwięcej o swoim rozmówcy. W samym ćwiczeniu chodziło o opanowanie sztuki zadawania pytań ze względu na cel, ale ten kontekst ma w tej chwili drugorzędne znacznie. Mój rozmówca zapytał mnie o jedno z moich marzeń, którego dotąd nie udało mi się zrealizować. Odpowiedziałam, że pierwsze, które przychodzi mi do głowy to studia psychologiczne. Bardzo tego chciałam i instynktownie czułam, że to pustka, która nigdy się nie zapełni i niczym jej nie zastąpię. Żałowałam wyboru. ,,To jest dla ciebie aż tak ważne?”- zapytał. Odpowiedziałam, że chyba tak, skoro jest to pierwsza i chyba jedyna rzecz, której rzeczywiście żałuję…

Kolejne pytanie dotyczyło mojej wizji tego, co mogłoby to zmienić i jak zamierzałabym to wykorzystać, co by mi to dało. Gdy coraz mocniej wnikałam w wyobrażone szczegóły i poczułam prawdziwą radość i satysfakcję z mojego dokonania usłyszałam kolejne pytania. „Co w takim razie stoi na przeszkodzie?” „Co cię powstrzymuje?” A co mogłoby ci w tym pomóc, co musi jeszcze zaistnieć, żebyś mogła to zrobić?”

To był zaledwie początek rozmowy, a już on sam wywołał we mnie dziwną sprzeczność. Pokazał jak łatwo sama jestem w stanie na jedna rzecz spojrzeć z dwóch różnych perspektyw, którym towarzyszą skrajnie różne emocje, poczucie realności i wysiłku. Gdy już omówiliśmy kolejne  kroki, jakie mogłabym wykonać, różne przeszkody oraz możliwe sposoby ich przezwyciężenia, pozostało tylko zapytać – kiedy zamierzasz zacząć? Zaczęłam kilka miesięcy później…

Coaching nie jest lekarstwem na wszystko. Nie naprawi wszystkich naszych życiowych błędów, nie daje gotowych narzędzi, które pomogą przezwyciężyć wszystkie trudności i ograniczenia. Nie jest ani przyjemny, ani łatwy, często wręcz przeciwnie. Często pełniejszy wgląd w naszą sytuację, „odfałszowany” obraz naszych rzeczywistych oporów i leków bywa bolesny. Wkraczamy na nowy, nieznany grunt. To wymaga od nas odwagi i otwarcia na zupełnie nową wiedzę o sobie.  To zwiększanie naszej samoświadomości, wiedzy o naszym potencjale, zdolnościach ale też ograniczeniach i obawach. Ważne jest aby nie pozwolić im działać na nas destrukcyjnie. Należy potraktować je jako czerwone światło, przed którym trzeba się zatrzymać, rozejrzeć się dookoła i przeanalizować sytuację, zanim ponownie ruszymy w drogę.

Mówiliśmy już o pewnych schematach myślowych, kalkach emocjonalnych, które stale w nas żyją i nakładają się na kolejne doświadczenia. Również w coachingu odgrywają one bardzo ważna rolę i absolutnie nie można ich pominąć ani lekceważyć. Praca z własnymi ograniczeniami jest jak trudna i stroma droga na skróty. Wymaga wielkiego wysiłku, często towarzyszy jej pot i łzy, ale gdy ją pokonamy, cel stanie się o wiele bliższy, znacznie łatwiej osiągalny.

W każdej sferze pracy nad sobą i nad własnym rozwojem kluczowym i bezwarunkowym wymogiem jest szczerość i zaufanie do siebie. Nikt nie wie lepiej niż my sami, gdzie leży ten punkt na horyzoncie, do którego chcemy zmierzać. Gdzie jesteśmy teraz, jak daleko od niego i jaki dystans musimy pokonać, aby do niego dotrzeć. Jaki jest klucz dostępu do skarbca naszych zasobów, możliwości, energii, która pomoże nam przebyć tę drogę.

Czy coaching jest w naszym zasięgu? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby samemu zacząć wspierać się w dokonywaniu zmian w swoim życiu. Być sobie coachem? Nie ważne jak to nazwiemy, ale jak wiele możemy zdziałać posługując się wiedzą, która pozwoli nam wyrwać się z rutyny, zaufać własnemu instynktowi i wsłuchać się w swoje potrzeby. One bywają głęboko ukryte jednak zawsze determinują nasz sposób życia i to czy daje nam on szczęście i spełnienie.

Przedstawiam Wam swój sposób na autocoaching.  Może i Wam przyda się moja metoda odnajdywania w sobie swoich ukrytych pragnień i marzeń, na których realizację nigdy nie jest za późno.

Autocoaching krok po kroku… x 10

1. Co chcesz osiągnąć, jak chcesz żeby było?

W tym miejscu warto dokładnie sprecyzować swoje plany, zamierzenia, wartości, które są dla Ciebie najważniejsze, rzeczy, które są twoja największą pasją. Wyobraź sobie jak chciałbyś/chciałabyś aby wyglądało twoje życie.

2. Co z tych wszystkich rzeczy, które wymieniłeś/wymieniłaś jest dla ciebie najważniejsze? Na czym chciałbyś się skoncentrować, w jakim kierunku rozwijać?

Wybierz jedną, ważną dla Ciebie rzecz. Zastanów się jakie ma ona dla Ciebie znaczenie i co może zmienić w Twoim życiu. Jeśli jest to bardzo ambitny cel, to możesz podzielić go sobie na mniejsze, łatwiejsze do zrealizowania zamierzenia, które Cię do niego doprowadzą.

3. Jakie efekty chciałbyś osiągnąć z wprowadzonej zmiany? Jakie dokładnie rezultaty miałaby przynieść Ci ta zmiana?

Wyobraź sobie dokładnie, ze wszystkimi szczegółami jak wygląda twoja sytuacja, gdy cel jest już zrealizowany, opisz ją bardzo dokładnie, jak tam jest?

4. Jak twoja sytuacja wygląda teraz? Gdybyś miał/miała określić swoją drogę do celu na osi od 1-10 to w jakim punkcie znajdujesz się teraz?

Przyjrzyj się dokładnie swojej aktualnej  sytuacji w odniesieniu do celu, jaki sobie postawiłeś/postawiłaś.

5. Co w tej chwili już masz, czym dysponujesz, co możesz wykorzystać co pomoże ci osiągnąć cel?

Zastanów się nad zasobami, jakie posiadasz. Mogą to być konkretne umiejętności, wiedza, doświadczenie, determinacja, wsparcie przyjaciół i rodziny, konkretne narzędzia, entuzjazm itp.- wszystko, co pomoże Ci osiągnąć zaplanowany cel.

 6. Jakie przeszkody mogą pojawić się na drodze celu? Jak je pokonasz? Czym je zastąpisz?

Przeanalizuj dobrze wszystkie zagrożenia, które mogą się pojawić, nie bagatelizuj ich. To najlepszy moment żeby obrać skuteczny plan ich pokonania. Nie pozwól aby pojawiły się nieoczekiwanie i przeszkodziły Ci w zrealizowaniu celu. Nie daj się zaskoczyć.

7. Jakie masz możliwości i jakie są możliwe drogi do tego celu? Co możesz zrobić w tej sytuacji i jaki masz wybór?

Rozważ różne opcje, zapomnij na chwilę o ograniczeniach i puść wodze fantazji, przeanalizuj wiele różnych możliwych rozwiązań, pomyśl jak Ty czułbyś/czułabyś się w każdym z nich. Które byłoby dla Ciebie najlepsze?

8. Jaką opcję wybierasz? Na które z wcześniej przeanalizowanych rozwiązań się decydujesz?

Wybierz jedną najodpowiedniejszą dla Ciebie drogę do celu. Dokonując wyboru odnieś się w tym miejscu do wszystkich swoich zasobów, które będą tu potrzebne (wymieniłeś je w pkt 5), oraz możliwych ograniczeń, tak aby wybrana opcja była realna, a cel możliwy do osiągnięcia.

9. Jaki  będzie Twój pierwszy krok, kiedy go wykonasz? Jakie będą kolejne kroki?

Opracuj cały plan działania, krok po krok, łącznie z określeniem terminów i planowanych rezultatów.

10. Jak uczcisz osiągnięcie celu?

Zaplanuj nagrodę dla siebie, niech to będzie coś wyjątkowego, co sprawi Ci prawdziwą radość. Zasłużyłeś/zasłużyłaś na coś wyjątkowego!

Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne mają niebo na ziemi…

2012/06/18 Wprowadzony przez Joanna Jasińska pod REFLEKSJE, SENSITIVE
3 538 komentarzy
Czego tak naprawdę chcę dla siebie...?

Czego tak naprawdę chcę dla siebie...?

Ula jest szczęśliwą 36-letnią kobietą, żoną wspaniałego faceta – Kuby, dobrze sytuowanego managera sprzedaży, który błyskawicznie pnie się po szczeblach kariery w jednym z największych koncernów farmaceutycznych. Kuba jest inteligentny i przebojowy a w dodatku piekielnie przystojny i szarmancki, a to teraz przecież rzadkość. Ich 12-letnia córka Maja, właśnie dostała się do najlepszego gimnazjum w Warszawie, gdzie poza wybitnymi uzdolnieniami matematycznymi zamierza kontynuować karierę pływaczki i dostać się do szkolnej reprezentacji.

Tak opisują Ulę koleżanki. Większość z nich to żony swoich mężów – kolegów z pracy Kuby, właściwie to chyba obecnie jedyne koleżanki Uli… Piękne, zadbane, bezrobotne i niezwykle miłe. Bywające w najlepszych warszawskich restauracjach, uprawiające jogę i nie jedzenie po 18.00 niczego oprócz marchewki i grejpfrutów. Takie ,,kobiety pistolety”, o jakich śpiewa Marysia Peszek, idealne ,,grzeczne dziewczynki”.

,,Grzeczne dziewczynki” wiedzą, co zrobić żeby się podobać. Wiedzą, jak ważne jest to, aby dobrze wyglądać, ale jednocześnie być skromną i niezbyt wyzywającą. Zawsze potrafią być miłe i ciepłe i przede wszystkim gotowe do poświęceń… Poświęcają się swoim mężom, poświęcają się dzieciom, poświęcają się potrzebom otoczenia, stale są gotowe odpowiadać na ich oczekiwania. Nie próbują stawiać na swoim, bo i po co? Przecież nikt nie kocha egoistów, którzy myślą tylko o tym, aby ich było na górze.

Nie krzycz głośno, dziewczynce nie wypada, nie pchaj się przed szereg, bądź wyrozumiała, delikatna, subtelna, nie przeklinaj, to brzydko u kobiety, złość piękności szkodzi – te hasła jak mantra rozbrzmiewają w naszych głowach w każdym momencie, kiedy ktoś lub coś doprowadzi nas do granic wytrzymałości. Gdy mężczyzna uderzy czasem pięścią w stół, przeklnie soczyście albo weźmie niechcący za świadków całe osiedle przypominając żonie, jak to on się zaharowuje dla dobra rodziny, jest to zachowanie społecznie akceptowane, męskie prawo każdego twardziela. Ale wrzeszcząca, agresywna, ostro formułująca swoje oczekiwania kobieta? Ależ! To musi być jakaś furiatka, niezrównoważona i pewnie mająca jakieś problemy psychiczne! Jak ona wygląda? Wściekła, ze skrzywioną twarzą i rozmazanym makijażem. ,,Doprowadź się do porządku, co sobie sąsiedzi pomyślą”- słyszy od męża i sama zaczyna czuć się śmiesznie, w tej swojej szalonej roli, jak klaun, który po opadnięciu kurtyny nadal pozostał klaunem…

Ula wiedziała, że jej życie ukryte w obrazkach, podziwianych na wszystkich najważniejszych wystawach jest puste, mimo, iż nie ma na nich nawet kawałka białej plamy. ,,Nie ma czasu na pierdoły” – mówił Kuba, kiedy po raz n-ty usiłowała porozmawiać z nim o tym jak się czuje. Tak wiele chciała mu powiedzieć… Powinien wiedzieć, że nie trawi tych ,,amerykańskich” błaznów, z którymi się przyjaźnią, że nie cierpi japońskiego jedzenia i tych ich wspólnych wakacji na Costa Brava, że na kurs pływania poszła tylko po to, żeby nie musiał się za nią wstydzić przed kolegami z pracy i że płakała ze strachu i bezsilności jadąc na każde kolejne zajęcia, i że uwielbia go jak bawi się z Mają w teatr, a tak rzadko ostatnio znajduje na to czas. Pierdoły? – nie prawda…!

Ula nie chciała wychodzić za mąż tak szybko, ale Kuba nie widział sensu w narzeczeńskim szaleństwie, wspólnych podróżach na wschód i rozwijaniu dziennikarskiej kariery, która przecież nie ma najmniejszego sensu bez kontaktów i znajomości. Postawili na to, co przecież w życiu najważniejsze – dobrze płatna praca dla niego, dziecko i mało wymagająca praca dla niej, tak żeby domowe ognisko płonęło nieustannie… Ze wszystkich marzeń i planów Uli spełniło się jedno – miłość. Wiedziała, że Kuba ma rację, że nie poradzi sobie z godzeniem dziennikarskiej gonitwy z wychowywaniem dziecka, że nie może sama podróżować z plecakiem po górach, bo to niebezpieczne i że nie musi się o nic martwić, bo przecież to on jest głową rodziny i zadba o wszystko.

Mnóstwo okoliczności w naszym życiu najpierw buduje a potem podtrzymuje w nas przekonanie o tym, że życie bez mężczyzny, bez doświadczania roli matki, żony nie ma żadnego sensu, jest płytkie i nie pełnowartościowe. Nie chodzi tu nawet o presję środowiska, o dominujący model społeczny ani nasze w nim miejsce. Mam na myśli prawdziwy, mniej lub bardziej świadomy lęk przed nie wypełnieniem odgórnie przyznanej nam roli życiowej, o pewien cel który został zintegrowany ze strukturą naszej osobowości – o dziedziczoną przez pokolenia kobiet misję bycia grzeczną dziewczynką.

Wszystkie te momenty, sytuacje i  zdarzenia z dzieciństwa, w których mogłyśmy poczuć smak nagrody za bycie ,,grzeczną dziewczynką” oraz różnej postaci kary za wybryki, które nam nie przystawały, to jak silnie emocjonalnie nacechowane epizody, które wydrążyły trwały ślad w osobowości. W tej jej części, która jest odpowiedzialna za nasz obraz siebie. Pamięć tych emocji żyje w nas pod postacią tzw. skryptów – czyli pewnego zespołu zasad interpretowania zdarzeń i przyszłości. Poprzez skrypty, to my nadajemy sens wszystkiemu, co dzieje się wokół nas, w aurze dominujących w nas uczuć. To owy sens wyznacza dalszy bieg naszego życia…

Uniwersalne skrypty kobiecych ścieżek życia zdominowane są często przez określenie żeńskich ról społecznych oraz schematów postaw wobec siebie i otoczenia. Są w nich zapisane pozytywne doświadczenia, które pozwalają do dziś na pewne sytuacje reagować z nadzieją i optymizmem. Niestety, często też pełne są zwątpienia we własne możliwości, w to że potrafimy być samodzielne, w sens podejmowania inicjatywy do wielkich rzeczy, które oczywiście mogą się nie udać, ale równie dobrze mogą przynieść wielki sukces.

Tylko zwiększanie własnej świadomości, refleksja i odwaga w odczytywaniu własnych skryptów może sprawić, że stoczymy walkę z własnymi ograniczeniami, z mechanizmem wyuczonej bezradności, który nie pozwala nam podjąć próby zmiany koła w naszym samochodzie, gdyż z góry jesteśmy przekonane, że na pewno nam się to nie uda. Stawiając czoła osobistym skryptom możemy pogłębiać naszą wolność w wyborze własnej ścieżki życia. Może być ona zgodna z tym, czego oczekują od nas inni, może odpowiada nam rola ,,grzecznej dziewczynki”. Równie dobrze jednak może być początkiem wielkiej rewolucji w naszym życiu. Może będzie ona skutkiem szczerej odpowiedzi na pytanie – czego tak naprawdę chcę dla siebie?

Float your mind – czyli sposób na wyzwolenie duszy i ciała

2012/05/04 Wprowadzony przez Joanna Jasińska pod REFLEKSJE, SENSITIVE
3 184 komentarzy
Float your mind

Float your mind

S T R E S – to pojęcie, które jest obecne w naszym życiu nieustannie. Ile kosztuje nas taki „amerykański uśmiech” podskórnego spięcia, najczęściej nie wie nikt, oprócz nas samych.

Jesteśmy bombardowani tytułami prasowymi, ofertami firm doradczych i szkoleniowych, ośrodków SPA, a nawet przekazem kampanii społecznych, które prześcigają się w walce o to, jak ,,pomóc” nam pozbyć się stresu z naszego życia. Lecz czy istnieją jakieś uniwersalne modele walki ze stresem, które mogłyby być stosowane i efektywne dla każdego z nas? Być może okaże się nim głośno ostatnio dyskutowana komora sensoryczna.

Komora sensoryczna

Komora sensoryczna

KOMORA SENSORYCZNA wynaleziona została przez neuro-psychiatrę John’a C. Lilly w 1950 r. jako odpowiedź na poszukiwania źródła energii naszego umysłu.

Okazała się ona być jak najbardziej wewnętrzna, lecz mocno wyniszczana przez nadmiar bodźców zewnętrznych, dobijających się do nas niemal w każdej minucie naszego życia.

Jako efekt tych dociekań, powstało środowisko totalnie izolujące człowieka od otaczającego go świata, pewien rodzaj zbiornika izolacyjnego, który zyskał nazwę komory bądź kapsuły sensorycznej.

Jak działa komora?

Komora deprywacyjna – bo tak inaczej się o niej mówi – to ciemne, dźwiękoszczelne pomieszczenie wypełnione wodą o temperaturze naszego ciała.

Ogranicza dostęp wszelkich bodźców – jest całkowicie wyciszona, pozbawiona woni i niemal zupełnie eliminuje poczucie grawitacji, dzięki unoszeniu się na wodzie w wysoko stężonym roztworze soli Epsom. Nawet gdy zmienia się temperatura naszego ciała, system kapsuły pozwala na bardzo czułą termoregulację, aby nawet przez chwilę nie pozwolić nam odczuć granicy między naszym ciałem a wodą.

Terapia w komorze sensorycznej może bardzo pozytywnie wpłynąć na samopoczucie i znacznie zredukować stres z bardzo prostej przyczyny. Sesje w kabinach obniżają poziom hormonów wytwarzanych podczas sytuacji stresowych, między innymi kortyzolu i adrenaliny, które są ściśle związane ze stresem. Nasz mózg zostaje pozostawiony sam sobie, nasze receptory wyzbywają się jakiejkolwiek stymulacji.

Dochodzi do głębokiego, nietypowego dla zwykłych technik relaksacyjnych rozluźnienia, zmniejsza się napięcie mięśni, spada ciśnienie krwi i spowalnia się rytm serca.  Takie działanie kabiny sensorycznej nie tylko zmniejsza skutki stresu, wycisza i relaksuje, ale też usprawnia pamięć i koncentrację, uśmierza bóle kręgosłupa i inne dolegliwości fizyczne, polepsza jakość snu, przyspiesza leczenie kontuzji, poprawia pracę układu odpornościowego.

Seans w komorze deprywacyjnej trwa około godziny.

Unosząc się na wodzie, na początku słyszymy relaksującą muzykę, która wprowadza nas w stan ukojenia. We wstępnej fazie możemy odczuwać swędzenie w różnych częściach ciała, spowodowane ,,niepokojem” naszego mózgu, który wyciągnięty nagle z fontanny bodźców musi szybko znaleźć sobie jakieś zajęcie, więc samoistnie wytwarza różne stymulacje, aby zagłuszyć próżnię.

W miarę upływu czasu, dochodzi do zmiany częstotliwości fal mózgowych na typowe dla fazy tuż przed zaśnięciem. Przestajemy czuć nasze ciało, upływ czasu, świadomość miejsca. To tzw. proces derealizacji, który zachodzi w również w stanach medytacji i głębokiego relaksu.

Seanse w komorze sensorycznej to forma terapii, która wykorzystuje ogromny potencjał naszego organizmu do samoregulacji i uzdrawiania. Ogromną moc tych cech ludzkiego organizmu bierze się bardzo mocno pod uwagę w pracy nad zwiększeniem wydajności i kondycji  sportowców, w terapii osób borykającymi się z różnego rodzaju schorzeniami, zarówno na gruncie somatycznym, jak i psychicznym.

Ale jest to również bardzo ciekawa forma pracy nad sobą i własną jakością życia. Stosowana z rozsądkiem  i zdrowym umiarem, może przynieść ciekawe zmiany i pozwolić nam odkryć w sobie pokłady nowej energii życiowej, do tej pory zagłuszonej i przygniecionej nadmiarem impulsów z naszego świata.

Moje myśli tworzą moją rzeczywistość

2012/04/26 Wprowadzony przez Joanna Jasińska pod REFLEKSJE, SENSITIVE
1 782 komentarzy
Moje myśli tworzą moją rzeczywistość

Moje myśli tworzą moją rzeczywistość

Podczas pracy z dziećmi w wieku gimnazjalnym, miałam okazję nauczyć się wielu cennych rzeczy, które do dziś stanowią dla mnie źródło inspiracji. Pamiętam szczególnie pewne zadanie, które nauczyło mnie tak samo wiele, a może i więcej, aniżeli wykonujące je dzieci. Ćwiczenie polegało na dokończeniu fragmentu opowiadania, którego treść w zasadzie jest mało istotna, ważne natomiast jest to, iż dzieci miały całkowitą dowolność w kreowaniu dalszych losów bohaterów opowiadania i mogły stworzyć własny, wymyślony scenariusz ich życia.

Dzieci nazwały to zadanie ,,zabawą w Boga”, a i mi po przeczytaniu ich prac pojawiła się w głowie myśl o istnieniu jakiejś niewyobrażalnej siły, która decyduje o naszym życiu, a raczej o tym jak my je postrzegamy. Jak łatwo się domyślić każde zakończenie było inne, ale jak bardzo inne!

Uderzył mnie ogromny kontrast oparty na zupełnie różnej interpretacji prostej historii, a co za tym idzie skrajnie różne scenariusze dalszych losów postaci.

Od idyllicznych wręcz wizji szczęścia i spełnienia, poprzez brak jakichkolwiek zmian i spokojną kontynuację, po wyobrażenia pełne skomplikowanych, smutnych zdarzeń w życiu bohaterów, pozostawionych bez nadziei i perspektyw.  Czy można było się tego spodziewać? Zapewne tak, ja natomiast poprzez obrazy wyobraźni dzieci zaczęłam dostrzegać pewne mechanizmy, reguły, które starałam się zrozumieć, nazwać.

Interpretacja otaczającej nas rzeczywistości nie jest wolna od stereotypów i obiektywna. Nasz obraz świata utkany jest z szeregu drobnych elementów, zbudowanych z wcześniejszych doświadczeń, nabytej wiedzy i pamięci emocji.

System naszych myśli i przekonań jest wyrazem wszystkich naszych wcześniejszych przeżyć, z których każde pozostawiło swój trwały ślad i nadal warunkuje nasz sposób spostrzegania i interpretacje rzeczywistości.

Owy ślad pozostawiony w naszej podświadomości może być dla nas korzystny i bardzo konstruktywny ale może też zaowocować negatywnym wzorcem myślowym, który w podobnych sytuacjach wywoła niepożądane emocje i postawy.

Podświadome zapamiętanie sytuacji, w których byliśmy krytykowani za swoje pomysły i inicjatywy, kiedy powtarzano nam, że to nie może się udać, że nie ma sensu się starać, że nie warto próbować, często w przyszłości skutkują lękiem przed indywidualnymi, twórczymi działaniami. Mogą skutkować również blokadą w wolnym, kreatywnym myśleniu oraz pesymizmem wobec własnych marzeń i dążeń. Lecz czy tak musi być zawsze?

Czy jesteśmy skazani na tworzenie czarnych scenariuszy i nieszczęśliwych zakończeń aktualnie dziejących się w naszym życiu zdarzeń? Absolutnie nie! Jeśli tylko damy sobie szansę na zmianę, możemy jeszcze pozbyć się naszych czarnych okularów i zapomnieć, że kiedykolwiek istniały!

Jak każda zmiana, i ta będzie wymagać od nas często wiele trudu i systematycznej pracy, i co najważniejsze głębokiej szczerości wobec siebie oraz  konfrontacji z często nie akceptowanymi treściami naszej psychiki.

Jedną z bardziej popularnych współcześnie metod, która może nam w tym pomóc jest technika afirmacji, która jako podstawowe narzędzie wykorzystuje ogromną moc naszych myśli.

Kiedy w jakiejś sytuacji po raz kolejny zauważymy, że nasz ukryty głos, tzw. wewnętrzny krytyk, powstrzymuje nas od podjęcia jakiegoś działania, szepcząc nam do ucha: ,,nie mogę, nie potrafię, na pewno mi się nie uda” – przeanalizujmy dokładnie nasze obawy. Przypomnijmy sobie dokładnie podobne sytuacje, zdiagnozujmy przyczynę owego lęku.

Afirmacja polega na zmianie naszych nawykowych wzorców myślenia, na nadaniu im odpowiedniego kierunku. Jak tego dokonać? Na początku warto skupić się na rozpoznaniu własnych ograniczeń i poszukać ich przyczyn. Tylko wówczas, będziemy w stanie się im przeciwstawić, kiedy dobrze je poznamy, niejako oswoimy – to jak taktyka rozpoznania wroga przed skonstruowaniem strategii walki.

W przeciwnym razie, afirmując coś, co stoi w zupełnej sprzeczności z naszymi zastanymi przekonaniami, będziemy się jedynie okłamywać, a to na pewno nie przyniesie nam żadnych efektów, poza chwilową ulgą i pozornym zwycięstwem.

Osoba, która jest bardzo nieśmiała i źle czuje się w obcym gronie nie stanie się nagle duszą towarzystwa tylko dlatego, że sto razy powtórzy, a nawet napisze sobie:

,,Jestem otwarta i towarzyska, świetnie nawiązuję nowe kontakty”.

Afirmując, musimy wierzyć w to, co chcemy osiągnąć, zobaczyć to, poczuć, stworzyć w naszym umyśle obraz naszych dążeń.

Wyobraźmy sobie siebie w konkretnej realnej sytuacji, poczujmy jak jest przyjemna, dodajmy jej emocji i nadajmy jej wyraz, formułując pozytywne, afirmujące zdanie: np.

,,Ja… Jestem gotowa do poznawania nowych ludzi, bardzo lubię rozmawiać z ludźmi, sprawia mi wielką przyjemność nawiązywanie nowych kontaktów”.

Powtarzajmy to zdanie wiele razy, poruszając przy tym wszystkie nasze zmysły, aż stanie się co raz bardziej realne i zagości na stałe w naszej podświadomości.

W ten sposób możemy zmieniać ukryte przekonania, które blokują naszą energię i powstrzymują nas przed realizowaniem własnych marzeń, przed czynieniem naszego życia lepszym.

Pamiętajmy jednak o tym, że afirmacja jest tylko pierwszym krokiem do zmiany, w ślad za nią musi iść działanie, czynienie tego, co jest przedmiotem naszej pracy.

Nie wierzmy w samospełniające się proroctwo, bądźmy podmiotem, nie przedmiotem życia, które dzieje się na naszych oczach, bądźmy jego najlepszymi zawodnikami, zamiast oczekującymi na ławce rezerwowych.

Nasuwa mi się w tym miejscu anegdota o rybaku i złotej rybce, która miała spełnić jego życzenie o wygranej na loterii.

Kiedy zawiedziony rybak po raz dziesiąty poprosił o to samo, wynurzywszy się z wody rybka zdenerwowanym głosem odpowiedziała- proszę cię rybaku kup wreszcie ten cholerny los!

Technika afirmacji jest tylko jedną z metod, która może pomóc nam odczarować nas samych i przywrócić nam kontrolę nad własnym umysłem, a także nad jakością naszego życia.

Pamiętajmy jednak, że jest ona tylko formą, jaką możemy przyjąć w pracy nad własnym rozwojem, treścią natomiast jest nasze świadome działanie, bez którego żadna zmiana nie ma szans powodzenia.

Zatem, patrzmy głęboko w siebie, afirmujmy i żyjmy tak, jak sami chcemy, a nie jak dyktuje nam los…


Redakcja | Kontakt | Regulamin | Polityka prywatności | Reklama | Wydawca
  • Agnieszka Andrzejewska

  • Agata Romaniuk

  • Alina Wyciechowska

  • Grażyna Michalska

  • Ilona Cynk-Kastelik

  • Izabela Dzwonkowska-Biarda

  • Joanna Jasińska

  • Katarzyna Pawłowska

  • Maciej Czarnecki

  • Marta Szyjkowska

  • Oliwia Madrak-Budzińska

  • Tatiana Maciejewska

  • Tomasz Zasada

  • Wojciech Marchelak

Piszą dla ENERGY: